jack:
Udało się! Wrobiliśmy Snapa!!!! I kto tu jest lepszy? My!!! Hahahahahhahaha!!!!! A było to tak:
Po lekcji Eliksirów Snape na chwilę wyszedł, a ja dałem Elsie taki specjalny Eliksir. U Snapa(chodź trudno w to uwierzyć) jest dość duże Akwarium.
-Co ty mi do diaska podałeś?!
-Właź do akwarium! Już!!!
-Ale...-Weszła do Akwarium bo zaczęła się dusić i w środku zaczęła się przemieniać. Najpierw nie powiem jak wyrosły jej małe skrzela, potem szata(górna część) znikła i pojawił się stanik syreny (że tak to nazwę bo nie wiem jak inaczej), a na sam koniec zmieniła się w wodę i pojawiła się z niebieskim ogonem.
-Profesorze!
-Czego?
-Zmieniłem Elsę w syrenę!
-Co...
Zauwarzył Elsę, wyszedł, krzyknął coś do dzieciaków i przyszedł z powrotem.
-Jak to zrobiłeś?
-Dałem jej swój Eliksir.
-No tak. Twoje Eliksiry mają działanie trujące. Ale postaram się to naprawić-Zaczął się krzątać po klasie, po czym wychodząc rzucił do mnie:
-Nic nie rób Frost. Radzę ci to bo jesteś moim podopiecznym.
Wyszedł, a ja zagwizdałem i spod firanki wyszedł Flynn.
-Zaczynamy?
-Jasne-Zaczęliśmy przygotowania. Nalaliśmy do wiadra wody, a ja je lekko dotknąłem. Kiedy Snape wchodził, Flynn się ukrył a ja dotknąłem akwarium Elsy. Elsa się nawet nie ruszyła, więc mocniej dotknąłem wody. Tym razem zadziałało [chodź to sztuczna reakcja].
-No coś ty jej zrobił?!
-Chciałem ją pocieszyć i dotknąłem wody.
Pochylił się nad akwarium, a ja oblałem go wodą z wiadra.
-Aaaa!!!-wpadł do Akwarium, a Elsa dostała tabletkę, którą wrzuciłem mu do kieszeni. Zjadła, wyskoczyła z wody i spowrotem się zmieniła. My zakryliśmy pokrywą akwarium tak, by dostawało się trochę powietrza.
-JACK!!!!
Walnęła mnie po głowie i jeszcze spowodowała, że przymroziłem sobie nogi.
Gdy je odmroziłem uciekliśmy do Imprezowni, i nie wychodzilśmy do następnej lekcji. Tam do nas przyszedł Snape zabrał nas do Dumbledora i zapytał ekhem cytuję ,, Dlaczego do jasnej cholery wrzuciłeś mnie do tego Akwarium?!" Ja tylko opryskałem go klejem i obrzuciłem taśmą z napisem ,,Jestem Idiotą na 100%" . Potem dałem mu lodową tiarę z napisem ,,Jestem Profesorem syrenek" i uciekliśmy razem z Fynnem. Snape musiał tak paradować... Cały tydzień! Hahahahhahahaha!!!!!! Co To Był Za Ubaw!!!!
Zpomniałem. Wybiegając krzyknąłem ,,To za moje trujące Eliksiry!"
muzyka
wtorek, 14 kwietnia 2015
niedziela, 12 kwietnia 2015
rozdział 9 noc duchów cz.2
Siemanko! Przepraszam , że tak długo nie było rozdziału, ale wstawiając podrozdział wywaliłam internet. A teraz do rzeczy. Oto rozdział 9 cz.2:
jack:
-Wow-wyszeptaliśmy z Czkawką na widok dziewczyn po ich ,,Przemianie".
-Co?-Dziewczyny dopiero teraz zauważyły co mają na sobie. Wybiegły z wieży. My staliśmy jak słupy soli i ocknęliśmy się dopiero gdy dziewczyny były na błoniach.
-Chodź! Bo jeszcze nam nie przebaczą jak ich nie znajdziemy!-wykrzyknął Czkawka wybiegając z wieży.
astrid:
Co ja zrobiłam? Mam na sobie krótką zieloną sukienkę, buty na obcasie(brązowe), rozpuszczone włosy. A Elsa? Lodowa sukienka, obcasy i warkocz z wplątanymi śnieżynkami.
-Czary. To nasze zdolności magiczne.
-Co?
-Kiedy dorastamy lub zakochujemy się, dzieje się coś takiego. To się zdarza baardzo rzadko. Ale nam się przytrafiło. Ty masz takie zdolności magiczne więc masz takie ubranie, a ja nie wiem skąd wzięłam te sukienkę. Pewnie zaczarowali mnie czy coś-Czytam 2 książki. Harry Potter i Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Może mam błogosławieństwo Afrodyty? Nie. Nie pasuje do mnie jej charakter. A poza tym ja nie złamałam nikomu serca. Skoro to Hogwart ja pasuje do książki nr 1. Jestem Czrodziejką. Ale boję się, że pewnego dnia przyjedzie tu jakiś satyr w przebraniu i zabierze mnie stąd do walki, do obozu herosów i powie mi, że jestem herosem.,,Nie! Koniec! To nie może być prawda! Odkładam Percy'iego! Było ostrzerzenie! Nie wierz w to!" I zaczęłam nucić piosenkę która zawsze mnie uspokaja. Czyli nucę coś i wymyślam słowa, żeby się uspokoić.
jack:
-Wow-wyszeptaliśmy z Czkawką na widok dziewczyn po ich ,,Przemianie".
-Co?-Dziewczyny dopiero teraz zauważyły co mają na sobie. Wybiegły z wieży. My staliśmy jak słupy soli i ocknęliśmy się dopiero gdy dziewczyny były na błoniach.
-Chodź! Bo jeszcze nam nie przebaczą jak ich nie znajdziemy!-wykrzyknął Czkawka wybiegając z wieży.
astrid:
Co ja zrobiłam? Mam na sobie krótką zieloną sukienkę, buty na obcasie(brązowe), rozpuszczone włosy. A Elsa? Lodowa sukienka, obcasy i warkocz z wplątanymi śnieżynkami.
-Czary. To nasze zdolności magiczne.
-Co?
-Kiedy dorastamy lub zakochujemy się, dzieje się coś takiego. To się zdarza baardzo rzadko. Ale nam się przytrafiło. Ty masz takie zdolności magiczne więc masz takie ubranie, a ja nie wiem skąd wzięłam te sukienkę. Pewnie zaczarowali mnie czy coś-Czytam 2 książki. Harry Potter i Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Może mam błogosławieństwo Afrodyty? Nie. Nie pasuje do mnie jej charakter. A poza tym ja nie złamałam nikomu serca. Skoro to Hogwart ja pasuje do książki nr 1. Jestem Czrodziejką. Ale boję się, że pewnego dnia przyjedzie tu jakiś satyr w przebraniu i zabierze mnie stąd do walki, do obozu herosów i powie mi, że jestem herosem.,,Nie! Koniec! To nie może być prawda! Odkładam Percy'iego! Było ostrzerzenie! Nie wierz w to!" I zaczęłam nucić piosenkę która zawsze mnie uspokaja. Czyli nucę coś i wymyślam słowa, żeby się uspokoić.
Nic nie stało się
Jestem zwyczajną
Dobrą dziewczyną
Nic nie stało się.
Wystarczy. Uspokoiłam się. I wtedy zauwarzyłam chłopaków biegnących do nas.
-Elsa! Chodź! Chłopaki na widoku!-pobiegłyśmy w głąb lasu, na polankę z pięknym wodospadem którą odkryłam którejś nocy. Weszłyśmy na skarpę koło wodospadu, a stamtąd do jaskini za wodospadem. Na szczęście wyprzedziłyśmy chłopaków o tyle, by zdążyć tu wejść.
-Chodź w głąb jaskini. Nie bój się, znam to miejsce-szepnęłam do Elsy. Nie chętnie poszła za mną w głąb jaskini. Na samym końcu jaskini znalazłyśmy drewniane drzwi. Otworzyłam je i poszłam za Elsą korytarzem. Szłyśmy jakieś 15 minut, kiedy dotarłyśmy do jakiegoś pomieszczenia.
-Elsa. Tutaj będziemy myśleć i to jest tylko nasze miejsce. Nikomu o nim nie mów. Jasne?
-Jasne.
Poszłyśmy dalej. 5 minut później byłyśmy w naszej bazie, gdzie się rozstałyśmy. Ja poszłam do swojego dominatorium, przebrałam się i położyłam do łóżka. To była moja pierwsza noc duchów. I co będzie w następnych?
Tyle. 2 część nocy duchów. Mam nadzieję, że się spodobało.
wtorek, 7 kwietnia 2015
podrozdział ,,sen"
Czkawka:
Wybiegłem z wieży. Ona kazała mi zaśpiewać. ,,Ona...Zmusiła mnie do tego spojrzeniem. Moje głupie serce musi zawsze jej ulegać. Nie! Z tym koniec! Nie będzie więcej mną rządzić!"[powód, że wybiegł był inny] Biegłem przed siebie, aż dotarłem na błonia. Tam podszedłem nad jezioro i z mojego oka poleciała łza. Ona...teraz mnie nienawidzi. Astrid...mnie nienawidzi. Bo tylko krzyknąłem. Krzyknąłem ponieważ chciała mnie wyciągnąć z imprezy. Powiedziała, że to bardzo ważne. Poszedłem z nią. Na dachu wieży była jakaś dziewczyna. Miała czarne krótkie włosy, na których widniała srebrna chustka, czarną koszulkę z czaszką, srebrną skórzaną kurtkę, czarne getry i srebrną spódnicę. Nie, nie była. To był jakiś ekran, a w nim ona.
-Kim on jest?-zapytała.
-Czkawka. On... Chcę znać jego zdanie.
-O co chodzi?
-One chcą bym została łowczynią Artemidy.
-Kim? I kogo?
-Artemidy. No wiesz tej greckiej bogini łowów. Łowczynią. No wiesz wieczne dziewictwo, bez chłopaków, nieśmiertelność...-wyłączyłem się na bez chłopaków. Jak ona miałaby tak żyć?
-Nie. Nie zgadzam się na to.
-Czkawka. Ja tylko chciałam się pożegnać. Nie długo przylecę do Hogwartu na misję. Będę się uczyć i będziemy przyjaciółmi i...nic więcej.- (NIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
-Czemu? Ja się nie zgadzam.
-Nie. Ja zostanę...
-NIE!!!!!!
-Nie? I tak nią zostanę. Ale zamiast w Gryfindorze na misję będę w Ravenclavie lub Slytherinie. Z Elsą lub Roszpunką. I koniec. Czy Ci się to podoba czy nie! O pegazy. Zaraz będę Thalio. Żegnaj Czkawka.-Powiedziała to i wsiadła na konia ze skrzydłami.
-Żegnaj!
Obudziłem się cały w pocie. Wybiegłem z dominatorium i tak szybko pobiegłem na górę do dziewczyn, że nawet ni zauważyli. Otworzyłem drzwi i...Astrid siedziała w pokoju i czesała włosy. Była 5:00 a ona się czesze? Dziwne ale ja spokojnie wróciłem do łóżka.
Wybiegłem z wieży. Ona kazała mi zaśpiewać. ,,Ona...Zmusiła mnie do tego spojrzeniem. Moje głupie serce musi zawsze jej ulegać. Nie! Z tym koniec! Nie będzie więcej mną rządzić!"[powód, że wybiegł był inny] Biegłem przed siebie, aż dotarłem na błonia. Tam podszedłem nad jezioro i z mojego oka poleciała łza. Ona...teraz mnie nienawidzi. Astrid...mnie nienawidzi. Bo tylko krzyknąłem. Krzyknąłem ponieważ chciała mnie wyciągnąć z imprezy. Powiedziała, że to bardzo ważne. Poszedłem z nią. Na dachu wieży była jakaś dziewczyna. Miała czarne krótkie włosy, na których widniała srebrna chustka, czarną koszulkę z czaszką, srebrną skórzaną kurtkę, czarne getry i srebrną spódnicę. Nie, nie była. To był jakiś ekran, a w nim ona.
-Kim on jest?-zapytała.
-Czkawka. On... Chcę znać jego zdanie.
-O co chodzi?
-One chcą bym została łowczynią Artemidy.
-Kim? I kogo?
-Artemidy. No wiesz tej greckiej bogini łowów. Łowczynią. No wiesz wieczne dziewictwo, bez chłopaków, nieśmiertelność...-wyłączyłem się na bez chłopaków. Jak ona miałaby tak żyć?
-Nie. Nie zgadzam się na to.
-Czkawka. Ja tylko chciałam się pożegnać. Nie długo przylecę do Hogwartu na misję. Będę się uczyć i będziemy przyjaciółmi i...nic więcej.- (NIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
-Czemu? Ja się nie zgadzam.
-Nie. Ja zostanę...
-NIE!!!!!!
-Nie? I tak nią zostanę. Ale zamiast w Gryfindorze na misję będę w Ravenclavie lub Slytherinie. Z Elsą lub Roszpunką. I koniec. Czy Ci się to podoba czy nie! O pegazy. Zaraz będę Thalio. Żegnaj Czkawka.-Powiedziała to i wsiadła na konia ze skrzydłami.
-Żegnaj!
Obudziłem się cały w pocie. Wybiegłem z dominatorium i tak szybko pobiegłem na górę do dziewczyn, że nawet ni zauważyli. Otworzyłem drzwi i...Astrid siedziała w pokoju i czesała włosy. Była 5:00 a ona się czesze? Dziwne ale ja spokojnie wróciłem do łóżka.
KONIEC SNU.
Podrozdział napisałam ponieważ nudziło mi się. I sorry Kiniaa, ale nie miałam pomysłu na inna nazwę. Mam nadzieję że się spodobało, jeśli tak do dajcie znak chodź by komentarzem w którym napisane jest jedno słowo ,,tak". Nie długo kolejny rozdział.
sobota, 4 kwietnia 2015
rozdział 9 Noc duchów cz.1
Dziś rozdział prowadzony będzie przez Else Jacka Czkawkę i może Astrid.
jack:
Dziś noc duchów. Astrid przyszła dziś rano ze śniadaniem i się podzieliliśmy.
-Napisałam piosenkę. Może poczujesz się lepiej.
-A jaka to piosenka?
-Zaśpiewać?
-Mchm.
jack:
Jest!!! Mamy z Flynn'em plan jak zrobić Snapa w balona!!! Będzie się działo!!! A do tego posłużę się swoja mocą. Nigdy o tym nie wspomniałem? Zapomniałem. Mam moc lodu i śniegu. Ten plan ma coś wspulego z Elsą, syreną i wiadrem z lodowatą wodą. Nic więcej nie powiem. A teraz...W poprzednim rozdziale Czkawka napisał, że podłożyłem mu szkło pod nogi. Racja zrobiłem to, poniewarz po raz pierwszy na lekcji opieki nad magicznym stworzeniami (wymykaliśmy się na wolnych godzinach oglądać starsze klasy na tych lekcjach). Był zamyślony i nic nie robił oprócz dziwnych min i próbowania zagadania do Astrid ale szybko się powstrzymał. Dzięki moim mocą czasem umiem odczytać myśli innych. I on kłócił się z sercem. To źle wróży. Jako, że jest moim najlepszym przyjacielem postanowiłem mu pomóc. Dlatego podłożyłem mu o szkło. Ma to dobre i złe strony. Dobrą jest to, że Astrid będzie z nim całymi dniami, ale złą, że Będzie musiała iść sama na noc duchów. Nie, pomogę mu. Od 22 do północy będzie mógł chodzić. Będę takim jego wróżkiem tak jak w kopciuszku.
czkawka:Dziś noc duchów. Astrid przyszła dziś rano ze śniadaniem i się podzieliliśmy.
-Napisałam piosenkę. Może poczujesz się lepiej.
-A jaka to piosenka?
-Zaśpiewać?
-Mchm.
Przyniosła ze sobą gitarę, i zaczęła grać.
Czkawka
Jesteś kimś
Kogo chcę znać
Lubię cię i w ogóle
Ale nie wiem
Czy ty czujesz
To co ja.
Jesteś kimś ważnym
Zmieniłeś mi życie
-Naprawdę?
Nie wiem
Czy czujesz to co ja
Ale i tak to powiem
-Astrid...
Czkawka ja...
Bałem się
Powiedzieć ci to w twarz
Bo nie chcę cię stracić
ale nadeszła pora
Bym powiedział ci...
Dziś noc duchów
Ja nie mam partnera
więc zostanę tu z tobą...
-Nie
Zostanę tu z tobą
-Nie. Pójdziesz tam
Chodź by nie wiem co
Nawet bez partnera.
I koniec.
Nie zaprzeczała.
-Dobrze. Jeden warunek.
-Jaki?
-Kiedyś mi to odrobisz.
-Ok. Leć się przygotowywać.
Pocałowała mnie w policzek i odeszła.
elsa:
-Astrid!!!
-Tak?
-Pokój wspólny jest pusty. Wszyscy są w dominatoriach i na obiedzie.
-Super. Chodź-W naszej ,,bazie" jest super toaletka, a tylko niektóre wyróżnione i bardzo lubiane przez duchy osoby przychodzą na przyjęcie organizowane w ich noc. Wtedy jest bal i muzyka. Musiałyśmy z Astrid się przygotować, kiedy pokoje wspólne były puste.
Gdy dotarłyśmy, zaczęłyśmy przygotowania.
-U Czkawki spędziłaś trochę czasu. A dokładniej 2 godziny
-Pomożesz?-zaczęła zaplątywać sobie warkocza ale nie dała rady.
-Jasne. A może zamiast warkocza zaszalejemy?
-To znaczy?
-Zgadzasz się?
-Dobra-Zaczęłam zaplątywać jej warkocza (nie takigo zwykłego).
-Astrid...
-Hę?
-Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i mogę ci to powiedzieć tak?
-Jasne.
-Astrid ja...Mam moc. Moc lodu i śniegu.
-O to tak jak Jack. Podsłuchałam jak mówił to Czkawce.
Musiałam jej to powiedzieć. Szczególnie dlatego, bo ostatnio tracę kontrolę.
-Pomożesz mi zapanować nad mocą?
-Pikuś. Znam parę trików. A teraz twoja kolej-Zaplotła mi luźnego warkocza a potem z tego koka i potem dała mi sukienkę i pelerynę. Wyglądałam tak:
Potem ona. Miała piękną fioletową sukienkę z zieloną peleryną i wzorami jej wyspy.
(zamieńcie sobie kolory i peleryny sukienki elsy i tak uzyskacie sukienkę Astrid)
I makijaż. Nic. O już za chwilę 22! Chodź! Wróciłyśmy do swoich domów skąd poszłyśmy na wieżę.
-Elsa! Z kim Idziesz?
-Z Jack'iem. A ty?
-Miałam iść z Czkawką ale on...Ma chorą nogę.
jack:
-Błagam cię Roszpunka! Błagam! Zaśpiewaj tę piosenkę! Pomóż Czkawce!
-Dobrze. Ale to ostatni raz.
-Zgoda! Ulecz go od tej chorej nogi na zawze!
-Spróbuję-Roszpunka poszła do skrzydła szpitalnego, a po 10 minutach wyszła razem z Czkawką.
-Leć się przebrać!
Wszedł do skrzydła i wrócił po minucie całkiem przebrany.
-Chodź. Spóźnimy się. Rozszpunko to na zawsze będzie zdrowe?
-Raczej tak. Jakby co podejdź. A teraz idźcie!
Popędziliśmy do najwyżzej wieży i tam przerzyliśmy szok. Dziewczyny stały i czekały.
-Czkawka!-Astrid pobiegła do niego i przytuliła. Był w niebo wzięty. Poszliśmy na w tłum duchów i zaczęliśmy tańczyć. W pewnym momencie zespół grający przestał grać i powiedział, że więcej nie zagrają.
-Nick! My możemy! Damy radę zaśpiewać!-powiedziała Astrid.
-Dobrze. Zaczynajcie. Pierwszy Jack. Co śpiewasz?
-Przekonasz się-powiedziałem.-Astrid, zagrasz?
-Jasne-dostała nuty i zaczęła grać.
Written in these walls are the stories, that I can’t explain
I leave my heart open, but it stays right here empty for days
She told me in the morning, she don't feel the same about us in her bones
It seems to me that when I die, these words will be written on my stone
And I’ll be gone, gone tonight
The ground beneath my feet is open wide
The way that I've been holdin’ on too tight
With nothing in between
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)
Written on these walls are the colours, that I can’t change
Leave my heart open, but it stays right here in its cage
I know that in the morning now, see us in the light upon the hill
Although I am broken my heart is untamed still
And I'll be gone, gone tonight
The fire beneath my feet is burning bright
The way that I've been holdin' on so tight
With nothing in between
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time…
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life, I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)
And I've been waiting for this time to come around
But baby running after you is like chasing the clouds
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen
The story of my life I give her hope (give her hope)
I spend her love until she’s broke inside (until she’s broke inside)
The story of my life (the story of, the story of)
The story of my life
The story of my life (the story of, the story of)
The story of my life.
I leave my heart open, but it stays right here empty for days
She told me in the morning, she don't feel the same about us in her bones
It seems to me that when I die, these words will be written on my stone
And I’ll be gone, gone tonight
The ground beneath my feet is open wide
The way that I've been holdin’ on too tight
With nothing in between
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)
Written on these walls are the colours, that I can’t change
Leave my heart open, but it stays right here in its cage
I know that in the morning now, see us in the light upon the hill
Although I am broken my heart is untamed still
And I'll be gone, gone tonight
The fire beneath my feet is burning bright
The way that I've been holdin' on so tight
With nothing in between
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time…
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life, I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)
And I've been waiting for this time to come around
But baby running after you is like chasing the clouds
The story of my life, I take her home
I drive all night to keep her warm and time
Is frozen
The story of my life I give her hope (give her hope)
I spend her love until she’s broke inside (until she’s broke inside)
The story of my life (the story of, the story of)
The story of my life
The story of my life (the story of, the story of)
The story of my life.
Słuchać tej piosenki podcas słuchania:https://youtu.be/iYxHg3NvxcU
-Elsa.
Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni,
i nietknięty stopą trwa
Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burza w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic nie zda...
Niech nie wie nikt,
nie zdradzaj nic.
Żadnych uczuć,
od teraz tak masz żyć.
Bez słów,
bez snów,
łzom nie dać się...
Lecz świat już wie!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Rozpalę to co się tli.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Wyjdę i zatrzasnę drzwi!
Wszystkim wbrew,
na ten gest mnie stać!
Co tam burzy gniew?
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.
Z oddali to co wielkie,
swój ogrom traci w mig.
Dawny strach co ściskał gardło,
na zawsze wreszcie znikł!
Zobaczę dziś czy sił mam dość,
by wejść na szczyt, odmienić los.
I wyjść zza krat, jak wolny ptak.
O tak..!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Mój jest wiatr, okiełznam śnieg.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
I zamiast łez jest śmiech!
Wreszcie ja,
zostawię ślad!
Co tam burzy gniew?
Moc mojej władzy lodem spada dziś na świat.
A duszę moją w mroźnych skrach ku górze niesie wiatr.
I myśl powietrze tnie jak kryształowy mieeeecz.
Nie zrobię kroku w tył...
Nie spojrzę nigdy wstecz!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Z nową zorzą zbudzę się.(Elsa zmieiła sukienkę na lodową)
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Już nie ma tamtej mnie!
Oto ja!
Stanę w słońcu dnia.
Co tam burzy gniew?!
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.
i nietknięty stopą trwa
Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burza w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic nie zda...
Niech nie wie nikt,
nie zdradzaj nic.
Żadnych uczuć,
od teraz tak masz żyć.
Bez słów,
bez snów,
łzom nie dać się...
Lecz świat już wie!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Rozpalę to co się tli.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Wyjdę i zatrzasnę drzwi!
Wszystkim wbrew,
na ten gest mnie stać!
Co tam burzy gniew?
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.
Z oddali to co wielkie,
swój ogrom traci w mig.
Dawny strach co ściskał gardło,
na zawsze wreszcie znikł!
Zobaczę dziś czy sił mam dość,
by wejść na szczyt, odmienić los.
I wyjść zza krat, jak wolny ptak.
O tak..!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Mój jest wiatr, okiełznam śnieg.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
I zamiast łez jest śmiech!
Wreszcie ja,
zostawię ślad!
Co tam burzy gniew?
Moc mojej władzy lodem spada dziś na świat.
A duszę moją w mroźnych skrach ku górze niesie wiatr.
I myśl powietrze tnie jak kryształowy mieeeecz.
Nie zrobię kroku w tył...
Nie spojrzę nigdy wstecz!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Z nową zorzą zbudzę się.(Elsa zmieiła sukienkę na lodową)
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Już nie ma tamtej mnie!
Oto ja!
Stanę w słońcu dnia.
Co tam burzy gniew?!
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.
-Astrid.
-Ja z nim.
-Ale...
-Masz. Tekst.
astrid:
Let the wind carry us
To the clouds hurry up, alright
We can travel so far
As our eyes can see
To the clouds hurry up, alright
We can travel so far
As our eyes can see
razem:
We go where no one goes
We slow for no one,
Get out of our way!
We slow for no one,
Get out of our way!
czkawka:
I'm awake when up in the skies
There's no break up so high, alright
Let's make it our own, let's savour it
There's no break up so high, alright
Let's make it our own, let's savour it
razem:
We go where no one goes
We slow for no one
Get out of our way!
We slow for no one
Get out of our way!
astrid:
We slow for no one
We go where no one (Astrid zrzuciła sukienkę pod którą miała krótką i ładną)
We go where no one (Astrid zrzuciła sukienkę pod którą miała krótką i ładną)
czkawka:
We slow for no one
We go where no one
We go where no one
razem:
We go where no one... goes.
CDN
czwartek, 2 kwietnia 2015
rozdział 8 Imię dla sowy i... niespodzianka od Jacka
czkawka:
Po tej kolacji z Astrid byłem w niebo wzięty. Jeśli wam nie powiedziała to ja to zrobię: prawie mnie pocałowała. ,,Głupi dzwonek musiał zadzwonić. Prawie! Co ja gadam?! Opamiętaj się! Masz 11 lat! Jesteś za młody! A jeśli ona tego chce? Nie! Jeszcze mnie tylko walnie! A co jeśli chce? Zamknij się moja dziwna częścio mózgu!"-Toczyłem walkę ze swoim mózgiem kiedy do dominatorium weszła Astrid. I znowu się zaczyna. Dziwna część mózgu przejmuje kontrole.
-H-hej.
-Cześć-na ręce miała swoją sowę. Podszedłem, pogłaskałem ptaka i zapytałem:
-Jak ma na imię?
-No...Jeszcze jej nie nazwałam.
-Czytałem coś i mam kilka propozycji.
-Na?
-Imię. Np. Pusia, Snow, Śnieżka, Luna...
-Luna!!! Tak to wspaniałe imię. Witaj Luno-w tej chwili zadzwonił mi zegarek (Nauczyciele
zaczarowali mi smartwacha żeby mi się nie zepsuł pod pretekstem że nie pamiętam nawet kiedy kolacja itp. (nawet nie wiedzą, że to smartwach) Ona poszła, a w mojej głowie znowu zaczęła się walka. ,,Ona jest taka cudowna...Nie! Jestem za młody! Nie mogę! Och możesz, możesz. Zamknij się dziwna częścio mózgu!!! Nie jestem dziwną częścią mózgu tylko twoim sercem!!! Więc zamknij się serce!!! I tak mnie nie oszukasz!!! Wiem że tego chcesz!!! Nie prawda!!! Acha na pewno!!! Ty zaczynasz się w niej zakochiwać!! Wyłącz się serce! Znaczy pompuj krew ale się przynajmnej zamknij!!! Nie!!! Ty ją kiedyś pokochasz!!! I już zaczynasz!!! Ha!!! Co?! NIE!!!" Nawet nie wiedziałem, że ta kłótnia trwała godzinę.
-Czkawka?-Ona weszła do pokoju z tacą.
-Źle się poczułeś? Dlaczego nie było cię na kolacji?
I znowu. W mojej głowie brzmiał śmiech serca.
-Ja...Zapomniałem.
-Masz-podała mi tacę-Zjedz. Musisz mieć siły. Jutro święto duchów. Prawie Bez Głowy Nick nas zaprosił na najwyższą wieżę Hogwartu. Musi być super. To jedyna okazja w naszym wieku.
Bo niby mamy astronomię, ale obserwować gwiazdy będziemy dopiero na drugim roku. Zacząłem jeść, a kiedy skończyłem Astrid wzięła tacę, ja wstałem ale nie wiem skąd pod moimi nogami nagle pojawił się kawałek szkła. Całkiem duży kawałek szkła.
-Aaa!!!!
-Co się stało?! O nie! Idziemy do skrzydła szpitalnego!
Astrid wzięła mnie pod ramię i poszliśmy do skrzydła szpitalnego.
-Pani Pomfrey! Mamy rannego!
Pielęgniarka wyszła, zobaczyła mnie, a potem spojrzała na moją nogę.
-O Jezu! Wchodź dziecko!!!
Pokuśtykałem z Astrid za Panią Pomfrey aż doszliśmy do łóżka na którym się położyłem.
-Tego tak szybko nie naprawię. Będziesz musiał tu poleżeć co najmniej tydzień.
-O nie. Czkawka, umówimy się tak: ty będziesz grzecznie się kurował, a ja będę codziennie do ciebie zaglądać. Zgoda?
-Zgoda. Pod warunkiem, że chociarz raz przyniesiesz mi lekcje. Jasne?
-Oczywiście. Muszę już iść.
Na porzegnanie pocałowała mnie w policzek i wybiegła ze skrzydła szpitalnego.
-Miła dziewczyna. Ale czy no...nie jesteś za młody?
-Jestem-pielęgniarka wyciągała mi szkło z nogi. Jak skończyła odeszła a do skrzydła wszedł Jack.
-No, dobrze, że tu wylądowałeś. Teraz zblirzysz się do niej.
-To ty?
-Oczywiście. Wisisz mi przysługę.
-Ty to jesteś...przyjacielem.
-Nieprawdarz?
To narazie tyle. Przepraszam że nie było rozdziału tak długo ale... nie miałam czasu.
Po tej kolacji z Astrid byłem w niebo wzięty. Jeśli wam nie powiedziała to ja to zrobię: prawie mnie pocałowała. ,,Głupi dzwonek musiał zadzwonić. Prawie! Co ja gadam?! Opamiętaj się! Masz 11 lat! Jesteś za młody! A jeśli ona tego chce? Nie! Jeszcze mnie tylko walnie! A co jeśli chce? Zamknij się moja dziwna częścio mózgu!"-Toczyłem walkę ze swoim mózgiem kiedy do dominatorium weszła Astrid. I znowu się zaczyna. Dziwna część mózgu przejmuje kontrole.
-H-hej.
-Cześć-na ręce miała swoją sowę. Podszedłem, pogłaskałem ptaka i zapytałem:
-Jak ma na imię?
-No...Jeszcze jej nie nazwałam.
-Czytałem coś i mam kilka propozycji.
-Na?
-Imię. Np. Pusia, Snow, Śnieżka, Luna...
-Luna!!! Tak to wspaniałe imię. Witaj Luno-w tej chwili zadzwonił mi zegarek (Nauczyciele
zaczarowali mi smartwacha żeby mi się nie zepsuł pod pretekstem że nie pamiętam nawet kiedy kolacja itp. (nawet nie wiedzą, że to smartwach) Ona poszła, a w mojej głowie znowu zaczęła się walka. ,,Ona jest taka cudowna...Nie! Jestem za młody! Nie mogę! Och możesz, możesz. Zamknij się dziwna częścio mózgu!!! Nie jestem dziwną częścią mózgu tylko twoim sercem!!! Więc zamknij się serce!!! I tak mnie nie oszukasz!!! Wiem że tego chcesz!!! Nie prawda!!! Acha na pewno!!! Ty zaczynasz się w niej zakochiwać!! Wyłącz się serce! Znaczy pompuj krew ale się przynajmnej zamknij!!! Nie!!! Ty ją kiedyś pokochasz!!! I już zaczynasz!!! Ha!!! Co?! NIE!!!" Nawet nie wiedziałem, że ta kłótnia trwała godzinę.
-Czkawka?-Ona weszła do pokoju z tacą.
-Źle się poczułeś? Dlaczego nie było cię na kolacji?
I znowu. W mojej głowie brzmiał śmiech serca.
-Ja...Zapomniałem.
-Masz-podała mi tacę-Zjedz. Musisz mieć siły. Jutro święto duchów. Prawie Bez Głowy Nick nas zaprosił na najwyższą wieżę Hogwartu. Musi być super. To jedyna okazja w naszym wieku.
Bo niby mamy astronomię, ale obserwować gwiazdy będziemy dopiero na drugim roku. Zacząłem jeść, a kiedy skończyłem Astrid wzięła tacę, ja wstałem ale nie wiem skąd pod moimi nogami nagle pojawił się kawałek szkła. Całkiem duży kawałek szkła.
-Aaa!!!!
-Co się stało?! O nie! Idziemy do skrzydła szpitalnego!
Astrid wzięła mnie pod ramię i poszliśmy do skrzydła szpitalnego.
-Pani Pomfrey! Mamy rannego!
Pielęgniarka wyszła, zobaczyła mnie, a potem spojrzała na moją nogę.
-O Jezu! Wchodź dziecko!!!
Pokuśtykałem z Astrid za Panią Pomfrey aż doszliśmy do łóżka na którym się położyłem.
-Tego tak szybko nie naprawię. Będziesz musiał tu poleżeć co najmniej tydzień.
-O nie. Czkawka, umówimy się tak: ty będziesz grzecznie się kurował, a ja będę codziennie do ciebie zaglądać. Zgoda?
-Zgoda. Pod warunkiem, że chociarz raz przyniesiesz mi lekcje. Jasne?
-Oczywiście. Muszę już iść.
Na porzegnanie pocałowała mnie w policzek i wybiegła ze skrzydła szpitalnego.
-Miła dziewczyna. Ale czy no...nie jesteś za młody?
-Jestem-pielęgniarka wyciągała mi szkło z nogi. Jak skończyła odeszła a do skrzydła wszedł Jack.
-No, dobrze, że tu wylądowałeś. Teraz zblirzysz się do niej.
-To ty?
-Oczywiście. Wisisz mi przysługę.
-Ty to jesteś...przyjacielem.
-Nieprawdarz?
To narazie tyle. Przepraszam że nie było rozdziału tak długo ale... nie miałam czasu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)